czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 13. ~ W kręgu świątecznej magii, szczęścia i... niespodzianek?



-Luno, może już wstaniesz? Wigilia zdąży minąć... - szepnął tata przez delikatnie otwarte drzwi.

Uśmiechnęłam się, usiadłam na miękkim łóżku. Przeciągnęłam się powoli obserwując jego twarz.

-Która godzina? - zapytałam wciąż naciągając mięśnie.

-Już prawie jedenasta. - zaśmiał się, po czym w wymownym geście wywrócił oczyma.

-Dlaczego wcześniej mnie nie obudziłeś? - wstałam jak oparzona.

-Bo tak słodko spałaś. Nie martw się, wszystko jest już prawie gotowe.

-Zapewne. - posłałam mu uśmiech.

-Zrobiłem ci śniadanie, zejdź za 15 minut.

-Dobrze. - rzuciłam spokojnie.

Potem jak na skrzydłach poleciałam do kufra. Wyciągnęłam z niego swoją ulubioną sukienkę. Była tylko na wyjątkowe okazje. Kremowa. Rękawy miała długie, zrobione z koronki. Mały gorsecik, puszczony zwykły materiał sukienki oraz leżąca na nim warstwa koronki. Podobała mi się, bo była delikatna i subtelna. Zwykle wolałam nosić rzeczy wyróżniające się, lecz to ubranie naprawdę do mnie przemawiało. Ubrałam ją.

Umyłam i przeczesałam włosy. Chyba czuły, że dzień jest wyjątkowy. Gdy tylko wyschły wyglądały jakbym spędziła długie godziny kręcąc je na lokówkę, z długich fal stały się prawdziwymi lokami. Może to to powietrze...

Zeszłam do taty. Sam ubrany był odświętnie – w białą koszulę z krawatem i czarne, długie spodnie. Nieczęsto można było zobaczyć Ksenofiliusa Lovegood w takim wydaniu.

Rzuciliśmy sobie nawzajem pełne podziwu spojrzenia i zasiedliśmy do śniadania. Mm, budyń czekoladowy...

Resztę popołudnia spędziliśmy na ostatnich poprawkach. Kończyliśmy gotowanie, sprzątanie. Następnie wspólnie nakryliśmy stół i podaliśmy całe jedzenie.

Pobiegłam do pokoju. Znalazłam różdżkę i jednym jej machnięciem wysłałam prezenty Ginny, Nevill'owi i Hagridowi. Następnie prezenty dla taty przeniosłam pod choinkę. Zastanawiałam się co zrobić z upominkami dla Harry'ego, Rona i Hermiony. Jednak ostatecznie uznałam, że gdy tylko ich spotkam, wtedy je otrzymają.

Zeszłam z uśmiechem na dół. Pod choinką leżały już i moje prezenty, i te od taty. Uśmiechnęłam się. Potem włączyliśmy kilka kolęd, wspólnie je śpiewaliśmy. Zawsze najbardziej lubiłam „Cichą noc” we wszystkich językach. Była piękna...

Wtem rozległo się pukanie. Spojrzałam na ojca zdumiona. On na mnie przerażony.

-Nie spodziewamy się gości. - szepnął.

Wstałam, chwyciłam różdżkę. Wstał za mną, ale to ja szłam pierwsza. Otworzyłam drzwi.

Mojego wyrazu twarzy chyba nie dało się opisać. Zaskoczenie + zdumienie + szczęście + radość i... długo by wymieniać. Ale szok był chyba najmocniejszy.

Trzech przybyszy. Trzech wspaniałych. Może byli brudni, poobijani, ale wciąż byli to moi przyjaciele.

Rzuciłam się Harry'emu na szyję. Przy okazji objęłam Rona i Hermionę rękami.

-Wejdźcie. - szepnęłam przez kilka łez wzruszenia, gdy tylko się od nich oderwałam.

Posłusznie przyjęli zaproszenie.

-Można się wprosić na wigilię? - Hermiona skierowała pytanie w stronę mojego taty.

-Naturalnie. - odpowiedział uśmiechając się.

Gdy oni rozbierali kurtki, ja i ojciec dokładaliśmy talerzy do stołu. Przy choince pojawiły się dodatkowe prezenty, więc sama przeniosłam upominki dla nich do salonu.

Potem usiedliśmy przy stole.

-Co wy tu robicie? - zapytałam wciąż się szczerząc.

-Nie chcieliśmy spędzić wigilii z dala od bliskich. A gdybyśmy tylko pojawili się w domu Wesley'ów... to byłoby zbyt proste. Tam czekała na nas śmierć. Więc uznaliśmy, że możemy wpaść do ciebie. Jakby co, to pójdziemy. - wyjaśnił Harry.

-Nawet się nie ważcie. - zaśmiał się tata.

Czułam się jak w bajce, pięknym śnie. Ich obecność sprawiała, że ten dzień stawał się jeszcze bardziej wyjątkowy.

Śmialiśmy się, jedliśmy. Atmosfera była po prostu doskonała.

-Przekaż Ginny, że nic nam nie jest. - powiedział Ron.

-Ale tylko jej. - uzupełniła Miona. - powinno o tym wiedzieć jak najmniej osób.

-Oczywiście.

-Jeszcze coś. - dodał Harry.

Poruszył różdżką. Na podłodze znalazły się trzy pakunki.

-Wyślij to do mojego domu. - poprosił Ron. - my jak tylko to zrobimy... złapią nas.

-Och, nie ma sprawy. - uśmiechnąłem się i pakunków już nie było.

Nawet się nie zorientowaliśmy, gdy zrobiło się ciemno. Godziny minęły nam jak minuty, minuty jak sekundy. Wiedziałam, że nie mogą zostać już długo. Oni też to wiedzieli.

-Luno, moglibyśmy już rozpakować prezenty? Wybacz, że tak bezpośrednio, ale... chyba rozumiesz... - zmieszał się Potter.

-Jasne... - uśmiechnęłam się.

Tata podszedł do choinki i zaczął podawać prezenty.

Od niego dostałam aparat, który mógł stwarzać zdjęcia jako obrazy oraz szczotkę, która samoistnie nakręcała włosy. „Cóż, chyba prototypem czesałam się rano” - uśmiechnęłam się do swoich myśli. Natomiast od trójki wspaniałych dostałam składany obraz (po rozłożeniu 2 metry na 2 metry), na którym byliśmy przytuleni : ja, Ginny, Neville, Harry, Hermiona i Ron. Nawet nie wiedziałam, że ktokolwiek uwiecznił ten moment na zdjęciu. Cudowny prezent.

Uściskałam przyjaciół.

Sami bardzo się cieszyli z prezentów ode mnie.

Tata, poza moimi prezentami dostał złotą tabliczkę „najlepszy redaktor w świecie magii”.

Wszyscy byli zachwyceni upominkami.

Moi przyjaciele już szykowali się do wyjścia, gdy zabrzmiał głos ojca.

-Ale zaraz, tu jest jeszcze jedno pudełeczko... od kogo to prezent? - powiedział uśmiechnięty.

Patrzyli na mnie zdziwieni.

-Nie ode mnie. - mówili przez siebie.

-A więc od kogo? - zapytałam zdziwiona.

„Dla Luny” widniał napis na pokrywce. Samo pudełeczko było rozmiaru dłoni, białe, delikatne, okrągłe.

Przechwyciłam podarek z rąk ojca. Powoli otworzyłam go. Pierwszym co zobaczyłam był srebrny wisiorek w kształcie skrzydeł anioła. Wyglądał na bardzo drogi.

Wyciągnęłam go po chwili i zmierzyłam dokładnie wzrokiem. Z łańcuszkiem zapięty sięgał mojego mostka. Same skrzydła nie były duże, ale wciąż najbardziej rzucały się w oczy. Małe kryształki z ich rogów delikatnie iskrzyły się w świetle.

-Jej... - szepnęłam.

-Jest piękny.- powiedziała Hermiona.

-Tylko od kogo to? - zapytałam zmieszana.

Przyjaciółka patrzyła na pudełko. Wzięłam je do jednej dłoni. Na pokrywce, od wewnętrznej strony widniał napis:


„Nie pozwól, by twoje marzenia zmieniły się w pył.
Dla mnie zawsze będziesz niespełnionym marzeniem,
Aniołem, którego nigdy nie będę mógł dotknąć. ~M.”

1 komentarz:

  1. Draco kocha Lune! Draco kocha Lune! Draco kocha Pomylune Lune! ♡♡♡Lol co ja robię?! Wiem że bez sensu komentować post który był hen daleko, ale przeczytałam wystarczająco by mieć już jakieś zdanie o twoim opowiadaniu, więc bardzo lubię twoją Lunę mimo że jak dla mnie za mało buja w obłokach. Może później się to zmieni. (?)Nie zauważyłam żadnych błędów :) no i rozdziały są trochę krótkie. So saaad. :3 poza tym sucho opisujesz czynności wykonywane przez Luniałkę co mnie trochę irtuje. Reszta jest bardzo dobra. :)

    OdpowiedzUsuń