Historia nastoletniej Luny Lovegood, kiedy na jej drodze staje niebezpieczyny Śmierciożerca - Draco Malfoy.
czwartek, 4 kwietnia 2013
Rozdział 18 ~ Gdy inni chcą wtargnąć w Twoje życie - Ty stój cierpliwie i czekaj, aż zabraknie im sił.
Tak, to już dziś. Sen miałam nie najgorszy, liczyłam że to zwiastun nadchodzącego półrocza. Powoli zsuwałam się z łóżka, aż w końcu moje ciało zupełnie się od niego odcięło. Narzuciłam szlafrok i zeszłam na dół.
-Dzień dobry księżniczko. -zaczął tata, gdy tylko zeszłam na dół.
-Witaj tatusiu. -uśmiechnęłam się.
Zaczęło się nasze tradycyjne śniadanie, tradycyjne przygotowania do szkoły. Nie użyłam szczotki do kręcenia włosów i musiałam przyznać, że jej brak był dla nich o wiele lepszy niż najlepsza prostownica.
Tata wziął mój kuferek. Musieliśmy już wychodzić, jeżeli chciałam zdążyć na peron 9 i 3/4 nim ekspres do Hogwartu zniknie mi sprzed oczu.
Ostatnie spojrzenie na pokój. Było w nim tak pusto... Takie odczucie, że każda półka jest pusta, szafa nie kryje żadnych ubrań, a łóżko tajemnic.
-Luno!-głos ojca wyrwał moje ciało z penetrowania własnego kącika.
-Hm?
-Choć już...
Zeszłam, a właściwie zbiegłam po schodach. Mój kufer stał tuż przy drzwiach, a tatuś obok niego. Trzymał coś w ręce...
-Co to?-zapytała od razu.
Uśmiechnął się.
-Zobacz.-podał mi torebeczkę.
W środku był zeszyt otoczony pnączami. Sam w sobie miał błękitny kolor, taki jak moje oczy. Poruszyłam ręką, a rośliny natychmiast się przemieściły pozwalając mi zajrzeć do środka.
Śnieżnobiałe kartki w kratkę i pióro do kompletu.
-Pamiętnik?
-Powiedzmy. Chcę, żebyś pamiętała każdą chwilę spędzoną w domu.-pocałował mnie w policzek.
-Dziękuję.-szepnęłam i przytuliłam się do niego.
Nigdy nie byłam dobra w prowadzeniu pamiętników, już po kilku dniach zapominałam o wpisach i... zawsze tak to się kończyło. Ale chyba warto było spróbować jeszcze raz
Staliśmy tak kilka minut, gdy zorientowaliśmy się o naglącym nas czasie.
Szybko deportowaliśmy się na peron 9 i 3/4. Stałam przed przejściem i... już tęskniłam. To, że coś było nie tak... wiedziałam. Ale nie chciałam o tym myśleć.
Zetknęłam się z ojcem w długim uścisku.
-Do ferii. -szepnęłam w końcu.
Ten tylko się uśmiechnął i pozwolił mi wbiec w ścianę.
Błądziłam wzrokiem za rudowłosą i przyjacielem. Mimo to stykałam się z innymi spojrzeniami, których nie koniecznie chciałam oglądać. Wszyscy gapili się jak na wariatkę, co już przestało mnie dziwić. Ale Ginny była. Znalazłam.
Przytuliłam ją od razu, potem Nevill'a, który stał tuż obok niej. Potem weszliśmy do przedziału i zatopiliśmy się w rozmowie.
Po jakimś czasie poczułam, że jest mi strasznie gorąco. Było to trochę dziwne, bo moi towarzysze wyglądali raczej na zaziębionych. Nie chciałam otwierać okna w przedziale, więc udałam się na korytarz.
Z całej siły pchnęłam szybę, która natychmiast się ugięła. Położyłam na niej łokcie i patrzyłam w otaczające mnie krajobrazy. A było na co patrzeć, jeżeli ktoś jest fanem lasów i gór. Chłodne powietrze od razu odcięło mnie od uczucia gorąca, sprawiało że moje proste, jasne kosmyki falowały daleko za mną. Zatraciłam się w widokach na tyle, że nawet nie słyszałam poruszających się, czy nawet mówiących do mnie ludzi.
-Lovegood do jasnej cholery!-wrzasnął ktoś za mną.
Dopiero wtedy się ocknęłam. Zobaczyłam Zabiniego. Patrząc na jego wściekłą twarz mogłam wywnioskować, że usiłował do mnie przemówić już od jakiegoś czasu.
-Hm?-spytałam jeszcze nie do końca obecna.
-Ty głucha jesteś?! Zamknij to jebane okno!-warknął wściekły.
-Nie.-odrzekłam spokojnie i powróciłam do oglądania lasów.
Coś tam jeszcze krzyczał, klął.
-Lovegood zamykaj to okno.-ten głos należał z pewnością do Malfoy'a.
Był opanowany, ale stanowczy. Wyglądał, jakby już wcześniej ktoś go wkurzył, ale udało mu się jakimś cudem uspokoić, a teraz ja jestem kolejnym problemem. Moje przypuszczenia się potwierdziły – na imprezie był na tyle narąbany, że z pewnością niczego nie pamięta. W sumie to bardzo dobrze.
Westchnęłam głęboko.
-Nie. Jak wam przeszkadza to idźcie do innego przedziału.-mówiłam z błogim spokojem.
Blondyn powolnym gestem ręki wyciągnął różdżkę i przysunął mi ją do gardła.
-Ostrzegam. Rób co każę.-syknął.
Popatrzyłam mu w oczy. W tę lodową górę... Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Potem palcem zepchnęłam patyk z okolic szyi i odwróciłam się z powrotem wlepiając twarz w okno.
Zabini zaklął na cały głos. Ale ja nic sobie z tego nie zrobiłam. Śmiesznie to musiało wyglądać. Stali za mną kilka minut. Do czasu, aż w oddali zauważyłam Hogwart. Wtedy wróciłam do przedziału, aby ubrać szatę.
Od razu rzucili się by zamknąć nieszczęsne okno. Blaise chyba jeszcze raz przeklął, ale ja wciąż niczego nie robiłam sobie z jego prostackich słów.
-Co się tam tak darli?-zapytał Neville jak tylko się przebrałam.
Zaśmiałam się.
-To Ślizgoni.-odpowiedziałam bez wyrazu.
Tylko pokiwali głowami.
Zabrałam pakunki i opuściłam pociąg.
„No, to teraz wyczekujmy ferii.”-zaśmiałam się sama do siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz