Historia nastoletniej Luny Lovegood, kiedy na jej drodze staje niebezpieczyny Śmierciożerca - Draco Malfoy.
czwartek, 4 kwietnia 2013
Rozdział 20 ~ Nic tak serca nie studzi, jak poznawanie ludzi.
Rzuciła się na łóżko niszcząc przy tym jego idealne posłanie. Przytuliła do siebie znajdującą się najbliżej siebie, bladoniebieską poduszkę.
Na chwilę odpłynęła, potem jakby przypomniała sobie o mojej obecności.
-Luna, prawda? Ja jestem Alison. -obdarzyła mnie promiennym uśmiechem.
-Tak, Luna. Witaj. Jak to się stało, że jesteś w Hogwarcie?-odwzajemniłam uśmiech.
-Do tej pory chodziłam do Beauxbatons, zawsze mama tego dla mnie chciała. Ale tata pragnął, żebym uczęszczała do Hogwartu. Gdy się rozstali ja zostałam z ojcem. Więc poszłam za jego wolą.-zamyśliła się.
-Jesteś czystej krwi?
-Tak. Ale... co z tego? -pytała.
Zaśmiałam się.
-Dla niektórych ma to spore znaczenie...
-Kim są? -podeszła i usiadła na moim łóżku.
-Wiesz... Ślizgoni. Ciesz się, że trafiłaś do Ravenclaw. - zaśmiałam się.
-Cieszę.
-Hufflepuff czy Gryffindor też nie są złe. Ale Slytherin... to zupełnie inna bajka. Dla nich jak nie masz czystej krwi to… praktycznie nie istniejesz. Liczy się opinia. Zresztą pewnie się przekonasz przy pierwszym spotkaniu. -zaśmiałam się.
-Pewnie przystojni... - rozmarzyła się.
Zaczęłam się śmiać.
-Przystojni? Tak. Ale... nie samym wyglądem człowiek żyje.
Przytaknęła. Nastała chwila ciszy.
-Powiedz mi... dlaczego wtedy jak do mnie podeszłaś oni tak spojrzeli?-widziałam, że się wahała czy ma o to zapytać.
I kolejny śmiech.
-Bo jestem inna. Nie taka jakby chcieli. Pomyluna...
Patrzyła na mnie jakby nie dowierzając.
-Nie ważne, przyzwyczaj się do tego. Jak chcesz popularności to się trzymaj ode mnie z daleka. A teraz chodź, miałam cię przecież oprowadzić po tej szkole. -pociągnęłam ją za rękę.
Zaczęłam oprowadzać szatynkę po zamku. Wskazywałam sale, ciekawe miejsca. Mijaliśmy różnych ludzi, Alison do wszystkich uśmiechała się przyjaźnie. Do czasu...
Dziewczyna szła po mojej lewej stronie. Właśnie miałyśmy zakręcać w tym kierunku. I problem. Biedna nowa Krukonka wpadła prostu na Zabiniego, poślizgnęła się i wylądowała na ziemi.
-Jak chodzisz kretynko! -warknął Ślizgon.
-Zamknij się.-fuknęłam na niego wyciągając ku Alison dłoń.
Chwyciła ją i podniosła się.
-Uu Lovegood jakie słownictwo. - naturalnie Malfoy musiał dodać swoje 2 grosze.
-Nie twoja sprawa.
Dziewczyna zdążyła się podnieść.
-To ty jesteś ta nowa? - Zabini zmierzył ją wzrokiem.
Ta tylko pokiwała głową.
Chłopak zaczął się śmiać.
-Też se towarzystwo zapewniłaś. - warknął do niej.
Potem spojrzał na mnie, potem na Draco. Ten o dziwo siedział cicho. Przygryzał wargi.
-O co ci chodzi? - popatrzyła na bruneta z kwaśną miną.
Ten rzucił mi gniewne spojrzenie.
-Z Pomyluną się trzymać? Daj spokój. Za ładna na to jesteś. -mruknął.
Dziewczyna zrobiła sztuczny uśmiech, przysunęła się do niego. Blisko.
-Tak to ty sobie mów do twojego białego kolegi, a od niej to się odwal.-mruknęła do niego.
Zaśmiałam się.
Szepnęłam „Dzięki” i oglądałam minę Zabiniego. Epicka.
-Ty mała...
-Dotknij ją a pożałujesz. -przerwałam mu wyciągając różdżkę.
Obaj popatrzyli na mnie jakby nie wierzyli, że jestem sobą.
-Luna zrobiła się waleczna. -blondyn się zaśmiał.
Potem podszedł do mnie, a ja na pięcie się odsunęłam i schowałam różdżkę z powrotem.
-Mów o mnie ile tylko zechcesz. Przywykłam. Ale od niej to się odczep, nic ci nie zrobiła. - sama nie wiedziałam do którego z nich to powiedziałam.
-Idź ty lepiej do Potterka z takimi zażaleniami. - warknął Blaise. - A tak, zapomniałem... nie ma go tu. - dodał z kpiącym uśmieszkiem.
-Głupi jesteś. - stwierdziłam bez większych emocji.
-Usłyszeć to od Pomyluny to prawie jak komplement. -fuknął.
Zaśmiałam się.
-Nie wyzywaj jej tak. -warknęła szatynka.
-Bo co mi zrobisz? Gówno potrafisz. - warknął.
-Blaise, wystarczy. - rzekł Dracon.
-Smoku! Zostaw mnie, poradzę sobie.- syknął na przyjaciela.
-Zamknij się. Niech cię te Krukonki nie wyprowadzą z równowagi. Po cholerę ci to. Jeszcze zarobisz punkty karne.- gdy tylko skończy zdanie Blaise się odsunął i wziął głęboki oddech.
Patrzyłyśmy zdumione na Malfoya. On? Chciał nam pomóc? Musiał mieć ukryty cel...
Zabini warknął jeszcze coś pod nosem i szybko nas wyminął. Malfoy zaczekał, aż ten przejdzie.
Alison zrobiła pierwszy krok w przód, gdy Draco mijał moją osobę.
Jednak zatrzymał się przy mnie na chwilę i szepnął mi do ucha:
-Ja nie zapomniałem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz