czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 30 ~ „Ty przyciągasz mnie do siebie, i chociaż nie przepadam za tańcem, to robię to dla Ciebie”

Obudziłam się dość wcześnie, nawet jak na moje standardy. Mieliśmy mało lekcji, w związku z następującym dziś świętem zakochanych. Poszłam pod szybki prysznic i ubrałam się w szatę.

Pisałam w pamiętniku, gdy Alison się obudziła. Miała trochę inny stosunek do tego dnia ode mnie. Ubrała się, uczesała i wymalowała najładniej jak tylko mogła. Wyprostowała włosy, moje też były wtedy proste. Ale widać dla niej to wyjątkowy dzień.

Poszłyśmy na śniadanie, później na lekcje. Wszystkie minuty trwały jak godziny, chyba wyczekiwałam zabawy walentynkowej. Po kolacji spokojnie wróciłyśmy do pokoju.

Okno zostawiłyśmy uchylone... Tak przez przypadek. Nawet nie pomyślałyśmy, że ktoś mógłby wysłać nam kartki. Podeszłyśmy spokojnie do parapetu chwytając walentynki.

Cztery dla Alison i trzy dla mnie. Dla mnie? Ja nie dostawałam... nigdy...

Pierwsza, którą otworzyłam była napisana tak od niechcenia. Na starym papierze pismem trudnym do odczytania.

„Nie dokończyliśmy ostatnio, ale łatwo możemy to zmienić. Czekam dziś o 23:00 przed pokojem wspólnym Krukonów, blondi. Będzie ostro, nie pożałujesz. ~Miles”
Ciarki przechodziły mnie po plecach, gdy czytałam te słowa. Zamknęłam oczy, przełknąłem ślinę. Co on sobie wyobraża?! Milcząc podarłam kartkę po czym przy użyciu czarów spaliłam ją w drobny pył. Ale nie chciałam już płakać. Byłam bardziej wściekła jego bezczelnością.

Ali spojrzała na mnie pytająco.

-Co ty? - wypowiedziała zdumiona.

-Nic. Nie potrzebuję. - wysiliłam się na lekki uśmiech, po czym zebrałam pozostałości z kartki do rąk i wyrzuciłam je przez okno.

Sięgnęłam po kolejną. Była już staranniej napisana, na ładnym, zielonym papierze.

„Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę w jak mądry sposób postrzegasz świat. Dziś na zabawie chciałbym z Tobą zatańczysz. Uczynisz mi ten zaszczyt?. ~Rolf”

Ta kartka wywołała o wiele bardziej pozytywne uczucia. Jasne, że z nim zatańczę.

I ostatnia. Na białym, starannie pozaginanym w rogach papierze tekst napisany czarnym piórem.

„I nie potrafię oddychać bez ciebie, ale muszę... Jesteś blisko, ale to i tak za daleko. Może kiedyś się odważę... ~ M”

Chyba się troszkę zarumieniłam... Ta jedna, mała literka wywoływała tyle pozytywnych uczuć. Schroniłam karteczki w pudełeczku na wspomnienia . Takim, które tylko ja mogłam otworzyć.

Sięgnęłam do szafy w poszukiwaniu sukienki. Wyciągnęłam jedną ze swoich ulubionych...

Była prosta, na grube ramiączka. Pierwotnie biała, nanoszone zostały na nią plamy, bardzo nieregularne w różnych kolorach. Ale jej początkowy kolor był najbardziej widoczny. Przy pasie miała namalowany jakby czarny pasek, ale tylko przy brzuchu. Przy udach miała na przemian czarne i różowe plamy, najczęściej kwadratowe. Wyglądała jak schlapana farbą, co chyba najbardziej mi odpowiadało. Ubrałam jeszcze żółte, krótkie kozaczki i torebkę zakładaną przez ramię. Założyłam wisiorek ze skrzydłami anioła oraz bladoniebieskie rajstopy. Przeczesałam włosy szczotką do loków i pozwoliłam Alison troszeczkę mnie pomalować. Tak nalegała.

Alison ubrała małą-czarną i szpilki. To w zasadzie tyle. No jeszcze łańcuszek...

Szłyśmy spokojnie, powoli. Nigdzie nam się przecież nie spieszyło, a może powinno?

Sala była urządzona „pod Ginny”, tego byłam pewna. W końcu to pokój życzeń. Przy oknach zasłoniętych grubymi czerwonymi zasłonami znajdował się „szwedzki stół” z milionami specjałów godnych prawdziwej rodziny królewskiej. Na środku odbywały się tańce, a w reszcie sali można było spokojnie porozmawiać.

Sama dziewczyna była ubrana w czarną sukienkę w białe kropki, a włosy miała spięte na czubku głowy w luźny kok. Wyglądała ślicznie.

Przywitałyśmy się, pogadałyśmy chwilę. To samo z Neville'm ubranym standardowo w garnitur.

Później poszłyśmy tańczyć. Nawet mi się podobało... Wkrótce do sali wszedł Rolf. Tak jakby obiecałam mu taniec. Podchodził do mnie powoli, akurat gdy puszczono wolną piosenkę.

-Mogę? - zapytał speszony wpatrując się we mnie.

Przytaknęłam i złapałam go za rękę. Zaczął się taniec... Milczeliśmy. Cały czas. Nie mieliśmy zwyczajnie o czym rozmawiać. Po prostu. Wręcz mi ulżyło, gdy melodia przestała grać.

Minęła pierwsza godzina, bawiłam się świetnie. Ali i Neville już się praktycznie nie kryli... Nawet Ginny wyglądała na zadowoloną pląsając gdzieś na środku sali. Akurat byłam się napić, gdy drzwi otworzyły się pod wpływem mocnego pchnięcia.

Do sali weszli pewni siebie Draco i Zabini. Ci co mieli różdżki natychmiast je wyciągnęli. Ci tylko się zaśmiali i podeszli bliżej. Muzyka ucichła.

-Impreza bez nas? Jak mogliście. - Dracon udał przejętego.

-Czego chcesz, Malfoy?! - przed szereg od razu wyszła organizatorka. Podeszłam do rudowłosej powoli.

-Nie wiecie, że bez zgody Snape'a nie możecie tu urządzać imprez? - zakpił Blaise.

-Nie wasza sprawa. - syknęła rudowłosa.

-Nasza. Wiewióro mamy propozycję. Nudzi nam się potwornie i wolelibyśmy tu zostać. - zaczął Draco nie kryjąc zadowolenia z zaistniałej sytuacji.

-Chyba śnisz! Spadajcie! - przerwała mu Ginny.

-Doprawdy? Macie dwa wyjścia. Albo zostajemy tu z wami, albo Snape wie o wszystkim.

-Odkąd ty się mu przeciwstawiasz? -ciągnęła Gryfonka.

-Nie jest moim ojcem. - syknął blondyn – To jak?

Ginny zacisnęła zęby i rozejrzała się po sali.

-Nie mamy chyba wyjścia... -szepnęłam.
-Jeden numer Malfoy a pożałujesz, że w ogóle mnie znasz. - warknęła.

Muzyka znowu zaczęła grać. Ale było już inaczej. Bardziej sztywno. Wszystko niszczyli... Kolejna godzina była o wiele gorsza. Mało osób tańczyło, jakoś tak straciła ta zabawa. A potem jakoś się rozluźniło... Sama tańczyłam z kim popadnie.

Nawet z Zabinim... Sam zabrał mnie do jakiejś szybszej piosenki. Zdziwił mnie sam fakt... przecież zawsze mną gardził. Ale na szczęście piosenka szybko się skończyła.

Było trochę wolnych utworów, niektóre tańczyłam z Rolfem inne z innymi. Taka zwykła zabawa. Mijały kolejne godziny, ale już się ich nie czuło.

Podeszłam zmęczona po coś do picia.

-Ze mną też raczysz zatańczyć? - zapytał ktoś za mną.

Odwróciłam się dopiero gdy dopiłam napój. Oh...

-Tak... - odpowiedziałam widząc blondyna.

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że on raczej nie tańczył. Podpierał ścianę obserwując nas.

Leciała szybka piosenka, taniec minął równie szybko. Później wolna... Podszedł Rolf.

-Luna, mogę? - zapytał nie zważając na Ślizgona.

-Spadaj. - Draco lekko się zaśmiał i złapał mnie za rękę.

To było takie... inne. Inaczej niż Rolf. Puściłam mu przepraszające spojrzenie. Draco przybliżył się do mnie... Znowu czułam jego perfumy.

-Ale nie tutaj. - szepnął i pociągnął mnie za rękę.

Nikt z sali nawet tego nie zauważył, każdy był zajęty sobą. A ja jak zaczarowana szłam w nieznane.

Poszliśmy w głębszą część jakiegoś pokoju. Musiał sobie tego zażyczyć, bo nie pamiętałam niczego takiego... Był tam po prostu mały pokój oświetlony tylko jedną świecą.

Jedną ręką złapał mnie w talii, drugą trzymał za rękę. Nawet się uśmiechnęłam. Zaczął delikatnie się kołysać w rytm muzyki, nawet na niego nie patrzyłam, tylko powtarzałam jego ruchy. Przez tą piosenkę tylko tak się kołysaliśmy, ale gdy się skończyła on nie puścił. Zaczęła lecieć następna, również wolna. Tylko trochę przyspieszył swoje ruchy i zamienił je w bardziej „taneczne”. Przy pierwszym obrocie, który na mnie wykonał nawet się zaśmiałam. Wykorzystywałam okazje, żeby chociaż na chwilę się do niego przytulić. Chyba zrozumiał. W pewnej chwili nasze spojrzenia zwyczajnie się skrzyżowały. Zwolnił przyciskając mnie do siebie. Nie spuszczałam z niego wzroku. Te oczy...

Wtuliłam się w niego i tak tkwiliśmy do końca utworu. W duchu modliłam się o jeszcze jeden... ale się nie doczekałam. Odsunęłam się od niego tym razem pierwsza.

-Dziękuję. - szepnęłam, po czym opuściłam pokój.

Wyszedł niedługo po mnie. Przez resztę zabawy podpierał ściany. Ja tańczyłam tylko szybkie utwory. Przy wolnych, gdy prosili mnie inni jakoś nie miałam ochoty. Bynajmniej z nikim innym. W końcu wieczór musiał się zakończyć. Wszyscy wyszli z pokoju życzeń zadowoleni.

A ja? Zmieszana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz