Historia nastoletniej Luny Lovegood, kiedy na jej drodze staje niebezpieczyny Śmierciożerca - Draco Malfoy.
czwartek, 4 kwietnia 2013
Rozdział 36 ~ Śniła mi się we śnie rzeczywistość...
Otworzyłam powoli oczy. Setki szarozielonych drzew... Tak, z pewnością byłam w lesie.
Bynajmniej nie w Zakazanym Lesie. Ten był jakiś inny... ale też mi dobrze znany...
Ciemno. To była noc... Tak, z pewnością to była noc.
Wszystko wyglądało jak namalowane krótkimi liniami pędzlem umoczonym w ciemnej farbie.
Cały piękny obraz zahamowała trójka ludzi, którzy biegli gdzieś naprzód. Jakby się czegoś bali... jakby uciekali...
Powoli zaczęłam biec za nimi, doganiać ich.
Czy to możliwe? Czy to byli... Harry? Nie... jak? Ale... ta dziewczyna. Ten głos. To musiała być Hermiona. I te rude włosy obok. Ron.
Przecież nie mogło mi się wydawać. To przyjaciele, nie mogłam ich pomylić absolutnie z nikim innym.
Biegli tak szybko, że ledwo udawało mi się nadążyć.
Przecież to tylko sen...
Ni stąd ni zowąd zatrzymali się. Wszyscy troje, jak na rozkaz. Patrzyli nieprzytomnie przed siebie.
-Harry. - powiedziała niespokojnie Hermiona. - Zobacz.
Podeszłam do nich. Byłam ciekawa cóż takiego zwróciło jej uwagę. Jej? Wszystkich. Teraz wzrok każdego z nich utknął w jakimś punkcie pomiędzy drzewami.
Coś wyłaniało się z drzew. Jakaś postać. Bardzo wyraźna postać.
Tych jasnych włosów i lodowych oczu nie da się pomylić z niczym innym. Bynajmniej ja nie mogłabym. Nawet w ciemnościach.
Taki jego znak rozpoznawczy. No może jeszcze ten sarkastyczny uśmieszek, który również zwracał moją uwagę. I o dziwo... podobał mi się.
Boże... czy ja nawet we śnie muszę się o nim rozmarzać?
Tu musiało być po prostu multum gnębiwtrysków, tylko w taki sposób potrafiłam to sobie wyjaśnić.
No, bo... jak inaczej...
Cała trójka sięgnęła po różdżki i wycelowała je w stronę blondyna.
-Co ty tu robisz, Malfoy? - zapytał sucho Harry. - Pewnie chcesz nas wydać Voldemortowi.
-Wiesz, że zrobiłbym to chętnie, Potter. - warknął Draco. - Ale nie dziś.
-Nie baw się z nami w te swoje gierki, Malfoy. - ciągnął Ron.
-Mów o co chodzi. - mruknęła Miona.
Lodowooki zaśmiał się ironicznie.
-Opuśćcie te różdżki, ja swojej nie mam. - syknął pokazując obie dłonie.
-Mamy ci ufać?! - krzyknął rudzielec. - Chyba kpisz!
-To co mam wam do powiedzenia powinno was zainteresować. Tacy w was przyjaciele. - Dracon pokręcił głową i powoli do nich podszedł.
-Nie opuścimy różdżek, a jeżeli chcesz wyjść stąd żywy, to radzę ci mówić. Jacy przyjaciele? Twoi? - zabrzmiał ostry głos Harry'ego.
-Moi? - blondyn się zaśmiał – Daj spokój, proszę.
-To o co ci chodzi!? - krzyknęła Hermiona.
-Bliznowaty, Wiewióra i Szlama. - Draco pokręcił głową. - Dlaczego ona się z wami przyjaźni... - udał zamyślenie.
-Malfoy, mów po co tu jesteś i o kim ty gadasz! - warknął Harry.
-Luna Lovegood. - odparł krótko, a we mnie zagotowała się ciekawość. Podeszłam bliżej, stanęłam wręcz pomiędzy nimi. Ale mnie nie widzieli...
-Co z nią? - dziewczyna zapytała nie tracąc czujności.
-Jest uwięziona w dworze mojej rodziny. Torturowana każdego dnia. Zabierzcie ją stamtąd. - wyjaśnił z zamkniętymi oczami i spuszczoną głową.
Trochę się zdziwiłam. Taki coś dziwny ten sen...
-Skąd to wiesz? - mruknął Ron.
-Bo ją tam widziałem?! - blondyn już krzyknął. - Jesteście jej przyjaciółmi?! To ją stamtąd zabierzcie!
-Dlaczego mielibyśmy cię słuchać, Malfoy? - kontynuował Ron.
-Ona by to dla was zrobiła. - tu Draco spojrzał na Harry'ego.
-Jaką mamy pewność, że nie chcesz nas po prostu tam zwabić? - odparł kruczowłosy.
-Żadnej.
-To dlaczego mamy tam iść? - ciągnął zielonooki.
Blondyn podszedł do niego i spojrzał mu w oczy.
-Jeżeli chociaż trochę wam na niej zależy, to pójdziecie. - mruknął do nich chłodno, odwrócił się i zrobił kilka kroków w przód.
-Dlaczego nam o tym mówisz? - zapytał jeszcze Harry.
Malfoy opuścił głowę. Zapanowała chwila ciszy, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Bo nie chcę patrzeć jak tam cierpi. Nie wyjaśnię wam dlaczego, po prostu nie mogę inaczej. - wypowiedział to z trudem i zniknął pomiędzy drzewami.
Hermiona zwróciła się do chłopców.
-Harry, chyba nie zamierzasz go posłuchać? - zapytała trochę smutno.
-To może być pułapka. - ostrzegł Ron.
I obraz zaczął się gwałtownie zamazywać.
Postacie przestawały być widoczne, po czym została już tylko ciemność.
Ja i ciemność.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz