Zlokalizowanie lochu nie zajęło mi dużo czasu, w końcu ile oni mogli ich tam mieć? Zbiegłam pospiesznie po schodach i szarpnęłam za drzwi.
Zamknięte. Wyciągnęłam różdżkę z paska (od wypadku z Milesem już raczej nie chowałam jej w innych miejscach), odsunęłam się kilka kroków.
-Alohomora! - krzyknęłam.
Usłyszałam jak ciężkie, metalowe drzwi powoli się otwierają. Za sobą też już dobiegały jakieś głosy. Westchnięcia, oddychanie...
Odwróciłam lekko głowę.
Tuż za mną stał Harry, a za nim Ron obejmujący Hermionę. Ten obraz widziałam tylko przez krótką chwilę, tuż po niej szybko zwróciłam twarz w otwartego już pomieszczenia.
Było zdecydowanie większe od mojego lochu, a jednocześnie o wiele mniej przytulne, jeżeli mogę to tak nazwać. Ściany były poobdzierane, w całym pomieszczeniu panował jeszcze większy chłód niż w moim. Nie było tu też nawet tego jednego, malutkiego okienka. Wszystko było bardziej ponure, nie było tu ani jednej pochodni, a jednego fragmentu światła.
Sam widok tego pomieszczenia bardzo mnie przygnębiał. Mój ojciec musiał tam siedzieć już tak długo... A to tak się różniło od kolorowego świata...
Powoli zaczęłam podchodzić do otwartych już drzwi.
-Luna czekaj. Ja wejdę pierwszy. - zaproponował Harry.
-Nie. - odpowiedziałam od razu. - Ja chcę, ja muszę. To mój tata.
I na tym stanęło. Nie puściłabym ich i tak przed siebie. Wolałam sama.
Zrobiłam krok, potem kolejny. Każdy niósł za sobą coraz głośniejsze echo.
Opuściłam trochę różdżkę. Zdawało się tu być pusto, prawie.
-Tato! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam jego sponiewierane ciało w drugim końcu pokoju.
Lekko się poruszył, uspokajając mnie od razu. Mimo to rzuciłam się do biegu.
Poczułam... nagle ból. Z hukiem upadłam na podłogę.
To był oszałamiacz, na pewno.
-Luna! - zerwali się za mną pozostali.
Ale oni również nie zdążyli nic zrobić. Chociaż byli przygotowani.
On były szybszy, o wiele szybszy. Oszołomił ich wszystkich. Leżeli obok mnie próbując się poruszyć.
-Jak miło znowu cię widzieć, Luno. - rozległ się chłodny głos.
Czy on nigdy nie da mi spokoju? Nie pozwoli żyć normalnie? Zawsze będzie niszczył każdy promyk nadziei rodzący się w mojej głowie?
-I przyprowadziłaś przyjaciół, to szlachetne z ich strony, że po ciebie tu przyszli. Od razu mamy Pottera. Czarny Pan będzie zachwycony. - powiedział Rookwood z szyderczym uśmiechem.
Zamurowało mnie. Zupełnie o nim zapomniałam. Myślałam, że jestem już bezpieczna... A teraz wpakowałam jeszcze przyjaciół na pewną śmierć.
-A co do ciebie – zwrócił się do mnie. - Crucio! - syknął.
Znowu ten ból. Setki płomieni przechodzących przez moje ciało. Palących dokładnie każdy milimetr najgorszym, najbardziej bolesnym płomieniem.
Zagryzłam wargi i spojrzałam mu w oczy. Zacisnęłam pięści.
Nie. Nie dam mu się. Za długo już tu jestem, zbyt wiele ode mnie zależy.
Zaczął powoli błądzić po pomieszczeniu. Zabrał nam różdżki. Wszystkim.
-Ja cię jeszcze nauczę reagować na crutiatus'y. Zobaczysz, zgnijesz w męczarniach. - warknął, gdy tylko pozbawił mnie jakiejkolwiek możliwości obrony.
-Co ci daje oglądanie mnie po tym zaklęciu? - wydyszałam starając się nie okazywać za bardzo emocji.
Uśmiechnął się szyderczo.
-Bardzo wiele. Zwłaszcza satysfakcji, mała dziwko. - fuknął spokojnie.
-Nie nazywaj jej tak! - żachnął się Harry.
Augustus go zignorował. Ja byłam jego celem, nie Harry.
-Będziesz tu siedziała, aż zdechniesz z bólu. Będę cię dręczył cały czas. Już nie po dwa, trzy dziennie. Teraz będzie gorzej. Za próbę ucieczki. Dostarczysz ojcu niezłego widowiska. On też już długo nie pociągnie. - śmiał się.
-Nie łatwiej ci po prostu mnie zabić? - zapytałam spokojnie. Ciężko mi było opanować to wszystko. Gniew, ból...
-To byłoby zbyt proste. Żadnej zabawy. Lepiej oglądać jak krzyczysz, płaczesz. - warknął nie przestając się uśmiechać.
-Nie krzyczałam. - odparłam marszcząc lekko nos.
-Jeszcze. - zaśmiał się znowu.
Moje myśli krążyły już tylko wokół Harry'ego, Rona i Hermiony. Żeby ich stąd wyrwać...
Do lochu wszedł Draco. Szansa? Nie wiedziałam. Przecież nie mógł się odezwać. Przecież on też był pionkiem Voldemorta.
-Witaj Malfoy. Zabierz tą trójkę, ja się zajmę panną Lovegood. - syknął z uśmiechem.
-Gdzie mam ich zabrać? - zapytał blondyn chłodnym tonem.
-Do lochu, tego gdzie ona była. Tylko pilnuj ich lepiej niż jej. - warknął wściekły.
Wciąż na mnie patrzył z tym swoim uśmiechem. Nie patrzył co dzieje się za nim.
-Dawno nie cierpiałaś. - zaczął. - Cru...
-Avada Kedavra.
I padł przede mną. Już stał tylko Draco. I tylko on miał różdżkę.
~~~
Dokładniejsze wyjaśnienie końcówki będzie w kolejnym rozdziale :]
A co do kolejnego rozdziału... Nie wiem kiedy będzie, ale nieprędko. Teraz wyjeżdżam, potem egzaminy, bierzmowanie... Ale będzie przynajmniej o połowę dłuższy, to mogę obiecać :(
WAŻNE! Jeżeli ktoś z czytelników miałby możliwości zrobić tu na bloga jakiś ładny szablon, proszę żeby napisał na gg (40334383), bo tam gdzie ja staram się zamówić szablon jest bardzo ciężko o miejsce. Trzeba trafić na notkę, bo już po godzinie jest pozamawiane ;/ Na razie szablon jest taki, ale liczę że niedługo :)
Wciąż czekam na wasze komentarze... Te rozdziały mi się dziwnie pisze, bo częściej opisuję uczucia i emocje, rzadziej jakąś dynamiczną akcję :D No, ale i tak je lubię. Trochę może się to nie zgadzać z oryginałem, ale to już ostrzegałam na tamtym blogu. To jest moja historia... staram się, żeby była do Harrego podobna, ale jednak bardziej idę za swoją wizją.
Super rozdział .Błagam napisz i dodaj szybko.To opowiadanie jest cudne.
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham <3
OdpowiedzUsuńŚWIETNE!!
OdpowiedzUsuńAle super z niecierpliwością czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńi mam nadzieję ,że częściej będziesz dodawać nowe rozdziały
Dobrze, że zmieniasz w końcu to fan fiction a nie hp.
OdpowiedzUsuńWszystko jest ok tak trzymaj !
~Aga
I <3 IT
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Więcej informacji na:
OdpowiedzUsuńhttp://wspolnaprzyslosc.blogspot.com/
Buziaki <3
kocham twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńSora Malfoy