Zbiegałam na dół po schodach,
starając się nie dać porwać wystraszonym ludziom. Merlinie, oni
byli absolutnie wszędzie. Wiedziałam, że w Hogwarcie jest pełno
uczniów, ale gdy teraz tak razem zbiegaliśmy ta liczba zdawała się
być powiększona kilkakrotnie.
Mimo to nie zatrzymywałam się, nie
mogłam, nie było na to czasu. Nie miałam wyznaczonej pozycji, więc
powinnam szukać Ginny i Neville'a. Tak robiłam.
Do czasu gdy to się stało.
Ogromna siła, wielka moc. Uderzył w
naszą barierę. Taka siła...
Piękne i niebezpieczne. Było to
niczym odciągnięcie od łona matki, która chroni nas tyle lat. Ale
mimo to oglądanie, jak niebo nad nami staje w płomieniach, było
naprawdę niesamowite. Dziurawiono je, by powoli spadało częściami
pod nasze stopy. To był cel.
I udało im się. Właśnie odebrali
nam ochronę i z głośnym wrzaskiem zaczęli najeżdżać na
Hogwart, na nasz dom.
Oglądałam to i coś cisnęło się w
moim żołądku. Nie jesteśmy osłonięci. Nie jesteśmy bezpieczni.
Wojna się zaczęła.
I to pozwoliło mi się naprawdę
ruszyć, wręcz zacząć z powrotem biec. Tylko gdzie. I wtedy coś
przemknęło przede moją twarzą. Ktoś biegł i ja zaczęłam biec
za nim. Harry.
Byłam sporo w tyle, ale zdążyłam
zorientować się dokąd pędzi Złoty Chłopiec. I ja gnałam za
nim, odłączając się od uciekających ludzi.
Stanęłam prosto przed pokojem życzeń
i z niewiadomych sobie powodów chwilę stałam przed nim i po prostu
patrzyłam na drzwi.
Aż poczułam jak koniec różdżki
wbija mi się w szyję.
-Pupilka Pottera chyba się zgubiła. -
usłyszałam głos Blaise'a Zabiniego.
No to wpadłam i to po całości. Teraz
Ślizgoni byli znani z używania zaklęć niewybaczalnych, lubowali
się zwłaszcza w tym ostatnim, najgorszym. A teraz byliśmy wrogami
w wojnie. Moja pozycja była po prostu beznadziejna.
-Język ci odebrało, Pomyluno? -
zaśmiał się.
-Blaise, co ty robisz? - kątem oka
mogłam dostrzec jak Crabble i Malfoy idą w naszą stronę. Chyba
trochę mi ulżyło, tak jakby rycerz na białym koniu przyszedł
ratować królewnę w tarapatach.
-Złapałem ją. - odparł ciemnoskóry
chłopak.
-Ja się tym zajmę. Mały trening
przed Potterem. - zaśmiał się Crabble. - Odsuń się, Zabini.
-Ale wy jesteście głupi. - prychnął
Malfoy i podszedł do nas z wrednym uśmieszkiem. - Potter nie da jej
zabić, sam się odda w nasze ręce. Oddamy go Czarnemu Panu, będzie
naszą przepustką do sławy.
Blefuje, pomyślałam od razu.
-To ją masz. - Zabini pchnął mną
mocno w jego stronę, a blondyn zrobił dokładnie to samo co on
wcześniej.
Tylko mocniej, przy samym gardle.
-Oddawaj różdżkę, Lovegood. -
syknął.
Nic nie zrobiłam, więc docisnął ją
o wiele mocniej. Tak, że musiałam odchylić głowę.
-Oddaj ją. Zrobię wszystko, by
zasłużyć na jego zaufanie. Wszystko. - powiedział pewnie.
Zrobiłam to mechanicznie. Sięgnęłam
po różdżkę i wręczyłam mu ją do ręki. Tylko odrobinę
odciągnął swoją z mojej szyi.
Pchnął mnie mocno i we czwórkę
weszliśmy do pokoju życzeń. Szłam za nimi wolnym krokiem,
zależało im chyba na dyskrecji. Nawet nie zauważyłam kiedy
różdżki Zabini'ego i Crabble'a zostały wyciągnięte w przód.
-Proszę, proszę, Potter. - Powiedział
Draco zimno. Nie widziałam, ale byłam pewna, że uśmiecha się tym
swoim wrednym sposobem.
Harry stał przed niewielką kasetką,
w której nie trudno było się domyślić co się znajduje. Nie
patrzył na nią, pewnie nie chciał zdradzić, że jest ona jego
celem.
-Malfoy. - powiedział w zamian. -
Czego chcesz?
Jego wzrok spoczął na mnie, a ja nie
wiedziałam co powiedzieć. Mogłam tu nie przychodzić.
-Pójdziesz ze mną, albo zrobi to
twoja przyjaciółeczka. - odparł blondyn.
-Nie zrobisz jej krzywdy, nie
potrafisz. - Harry niemal się zaśmiał. - Tak jak w rezydencji, tak
jak Dumbledore'a nie umiałeś zabić.
-Chcesz to sprawdzić? - chłopak
niewątpliwie uniósł brwi.
Nie zrobi mi nic, powiedziałam
bezgłośnie. Harry akurat na mnie patrzył i mógł odczytać słowa
z ruchu moich warg.
-Tak. - dokładnie to powiedział
Potter.
-Crucio. -
usłyszałam głos Draco, który wymawia to zaklęcie. Otworzyłam
szeroko oczy ze zdumienia i dopiero wtedy mogłam poczuć to, co on
chciał bym poczuła.
Udało
mu się, zaklęcie mu się udało. Bolało, bardzo bolało. To był
jeden crutiatus, a
czułam go za kilka. Wiem, że krzyknęłam, próbowałam się zwinąć
w kłębek. A on trzymał mnie nie dając zaznać ukojenia.
-Expelliarmus!
- Dobiegł mnie głos Hermiony i ból ustał pozostawiając po sobie
czarny ślad. Uniosłam wzrok. Zaczęło się rzucanie zaklęć.
-Avada
Kedavra!
-Drętwota!
Trafiali
bardziej niż w siebie w przedmioty znajdujące się w pokoju życzeń.
Odlatywały na ogromne piramidy i na ziemię.
Ja nie
miałam różdżki, moją miał Draco, a jego leżała w zasięgu
mojego wzroku. Puścił mnie i rzucił się pędem w tamtą stronę.
Patrzyłam na Pottera nie bardzo świadoma.
Potem
spojrzałam pod nogi. Moja różdżka. Upuścił ją. Nie
zastanawiając się długo kucnęłam i sięgnęłam po swoją
własność.
Ron
już rzucał się za nimi w pościg wrzeszcząc coś na całe gardło.
A Harry i Hermiona wspinali się po jednej z piramid.
Diadem.
Ignorując
ból w większości mojego ciała zaczęłam wspinać się po jednej
z piramid zaraz za nimi. Opierałam nogi o jakieś szafli, telewizor.
Jakieś stworzonka zaczęły wyskakiwać i latać między nami, ale
byłam na tyle zamroczona, że nie potrafiłam nawet ich
zidentyfikować.
-Mam!
- krzyknęłam do nich, gdy moja ręka spotkała się z diademem.
Rzuciłam
go Potterowi i zeszłam z piramidy.
-Wszystko
dobrze? - zapytał Harry.
Kiwnęłam
głową.
-Nie
można mu ufać. - dodał jeszcze.
Po raz
drugi pokiwałam głową.
I
usłyszeliśmy hałas. Trzy pary naszych oczu skierowały się wprost
do jego źródła, które z każdą sekundą zdawało się być coraz
bliżej. Nadleciał Ron szybko biegnąc i wrzeszcząc.
-Uciekajcie!
Gość zwariował i wszystko pali!
Rudowłosy
złapał Hermionę za rękę i szybko pociągnął ją za sobą.
Razem z Potterem musiałam na własne oczy zobaczyć, przed czym
chłopak uciekał. I zobaczyliśmy.
Wąż,
piękny wąż, zrobiony z samego ognia. Niezwykłe zjawisko, które
bez wątpienia zapisze się w mojej pamięci. Pozwoliłam sobie na
chwilę zatracić w przyjemnym cieple, nie zważając na to, że
powoli zaczynało parzyć.
-Luna!
- wrzasnął Harry i zdałam sobie sprawę, że on też ciągnie mnie
za rękę, a ja posłusznie biegnę za nim.
Przyspieszyłam,
teraz uciekaliśmy naprawdę szybko i już po kilkudziestu metrach
dogoniliśmy Rona i Hermionę. Z każdej strony nadlatywał ogień
formułując się w przeróżne postaci. Gonił nas lew, później
ptak i przeróżne wytwory ludzkiej wyobraźni.
Rozdzieliliśmy
się na chwilę, by biec w różne strony i spotkać się ponownie. I
Potter zobaczył miotły. Cóż, nigdy nie byłam świetna w lataniu,
ale jeśli to ma nas uratować, to chyba nie było wyjścia. Ale
stały tylko trzy. Nie zastanawiając się usiadłam za Hermioną, a
chłopaki lecieli sami.
Wzbiliśmy
się w powietrze, kurczowo trzymałam się dziewczyny. Ciepło ognia
piekło mnie w twarz, a w brzuchu pozostały ślady crutiatusa.
Lecieliśmy
w stronę wyjścia, minęliśmy Malfoya, Zabini'ego i Crabble'a,
którzy wspinali się na szczyt jednej z piramid. Ale gdy tylko
Crabble spadł i porwał go ogień....
-Harry!
- krzyknęłam niemal rozpaczliwie.
-Musimy
im pomóc. - odparł Złoty Chłopiec i zawrócił miotłę.
-Co to
jakiś żart? - warknął Ron, ale posłusznie polecieliśmy za
Potterem.
Draco
i Blaise wyciągali ręce, ogień był blisko i nie zostało im już
dużo czasu. Nam też, gorąco się mnożyło dając nam coraz mnie
czasu na ucieczkę z tego piekła.
-Jak
przez nich zginiemy to ja cię zabiję! - usłyszałam jeszcze, a
potem ujrzałam, jak Malfoy trzyma się kurczowo Pottera, a Zabini
Rona.
Złapali
ich. Teraz pozostało tylko się stąd wydostać.
Lecieliśmy
szybko omijając ogień i walące się piramidy. Rzeczy je
formułujące rozpadały się, spalały, bądź spadały tuż przed
nami.
Ostatnie
przejście, ostatnia ściana ognia. Leciałyśmy pierwsze i Hermiona
szybkim ruchem różdżki dała nam wolną drogę.
Wylecieliśmy
przedpokój życzeń padając z hukiem na twardą posadzkę. Mimo to
wstaliśmy od razu. Malfoy i Crabble szybko usunęli się z miejsca,
a Hermiona i Ron zaczęli krzyczeć imię Pottera, i po chwili z
diademu Roweny zaczął wydobywać się czarny dym. Ron bez
zastanowienia kopnął koronę i wpadła ona prosto w ogień pokoju
życzeń.
I
stało się. Ogniesta głowa samego Lorda Voldemorta pędzoną na nas
z miejsca, w którym zniknął diadem. Pędziła i pędziła aż
drzwi się zamknęły.
I już
po ogniu.
~~~
Jak na mnie to jest nawet długi ^^ Nie wiem, kiedy pojawi się następny, bo mam w tym tygodniu taki nawał w szkole, że płakać mi się chce. Do ferii niestety daleko. ;/
No, ale cóż, dzięki, że jesteście i do zobaczenia za niedługo ;>
Super:) czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńCałkiem długi ;) czekam na następny rozdział !
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńczekam<3
OdpowiedzUsuńexstra
OdpowiedzUsuńsuper :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńBrak słów a gdyby nie to że Draco jest przystojny to bym go gołymi rękami udusiła ^-^
OdpowiedzUsuńGenialne ♥ Czekam!
OdpowiedzUsuńRozdział Świetnyyyy! *-*
OdpowiedzUsuńNo po prostu super! <3 :D
A tyeraz... Zostałaś nominowana przeze mnie do Libster Award! :D
Więcej informacji tutaj ---> http://believe-in-impossible-feelings.blogspot.com/p/libster-award.html <3
Eveneth.
Świetny! Draco! Ty chultaju! Nie spodziewałam się tego po tobie!
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
Kurde... Nie mogę napisać tego następnego rozdziału... Nie wiem czemu, po prostu mi coś nie idzie. Wątpię, że będzie dzisiaj, ale może... Przepraszam...
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga wczoraj w 2 dni przeczytałam wszystkie rozdziały! Rozdział naprawdę jest genialny(jak każdy inny zresztą <3) Życzę Ci dużo weny i żebyś napisała jak najszybciej nowy rozdział.
OdpowiedzUsuń